Dnia 10 października 2008 roku, w święto bł. Marii Angeli cała społeczność Kuchni Błogosławionej Matki Angeli uczestniczyła w spotkaniu z Siostrą Marią Matyldą, która w bardzo ciepłych słowach przedstawiła nam historię życia, służbę bliźnim i posłannictwo bł. Marii Angeli. Nadmieniła również, że za wstawiennictwem Błogosławionej wiele osób doznaje szczególnych łask. Siostra zachęciła nas do modlitwy w intencji chorych, biednych i samotnych. Poprosiłam siostrę Matyldę o modlitwę, o uzdrowienie mojej córki Izabeli, która od kilku dni miała niebezpieczne krwotoki. Moja intencja została włączona do nowenny za przyczyną bł. Matki Angeli, która była odprawiana w kaplicy sióstr. Ja również modliłam się w tej intencji. 12 października krwotoki ustały całkowicie. Pragnę dodać, że choroba była niebezpieczna. Za uzyskaną łaskę pragnę serdecznie podziękować bł. Matce Angeli. Moje serce raduje się. Wraz z moją córką Izabelą uwielbiamy Boga za dzieła, które czyni za przyczyną świętych i błogosławionych.
Lek. Med. Jacek Dygut
1 lutego 2018 w 11:40
Błogosławiona Mario Angelo, nazywają Ciebie Patronką Chorych i rzeczywiście Nią jesteś. Wstawiasz się za nimi u Bożego tronu i wypraszasz potrzebne łaski. Ponieważ byłem naocznym świadkiem Twego pośrednictwa u Pana nieba i ziemi – pragnę zaświadczyć o tym wydarzeniu.
W 2004 r. zastępowałem na Oddziale Rehabilitacji Ordynator Grażynę S W dniu 25 sierpnia 2004 roku przywieziono na oddział nieprzytomną pacjentkę Iwonę Ł. z Oddziału Neurochirurgii w Rzeszowie. Pacjentka ta była czterokrotnie operowana z powodu złośliwego guza podstawy mózgu. Była całkowicie nieprzytomna, z ciężkim niedowładem spastycznym cztero- kończynowym, z niskim ciśnieniem tętniczym, wolną akcją serca o typie bradykardii, wzmożonym ciśnieniu śródczaszkowym, powodującym wgłębienie się pnia mózgu do otworu potylicznego wielkiego. Po konsultacji telefonicznej z lekarzem neurochirurgiem w Rzeszowie otrzymałem informację, iż jest to przypadek praktycznie beznadziejny Zostałem przez noc z pacjentką, kilkakrotnie udrażniałem przetokę mózgu, co podnosiło ciśnienie tętnicze. Nie było technicznych możliwości przeniesienia na Od- dział Intensywnej Terapii. Lekarz anestezjolog Maciej W. wielo- krotnie konsultował chorą. Na drugi dzień poprosiłem zaprzyjaźnione ze mną siostry felicjanki o odwiedzanie chorej i modlitwę o uzdrowienie. Siostra Maria Bernardyna i Siostra Maria Melania, pomimo podeszłego wieku, jeździły do chorej codziennie przez miesiąc, modląc się, a później rozmawiając z chorą. Proces regeneracji mózgu następował błyskawicznie, niedowłady ustąpiły, pacjentka odzyskała przytomność, wstała i po miesiącu zaczęła chodzić o własnych siłach.. Opuściła szpital 19 października 2004 roku.
Po dwóch latach rehabilitanci namówili pacjentkę, aby weszła do mojego gabinetu, z intencją pokazania diametralnie innego stanu fizycznego. W rozmowie poprosiłem ją, aby zgłosiła ten cud u sióstr felicjanek w Przemyślu. Odpowiedź jaką uzyskałem brzmiała: „może to był cud, może nie, zastanowię się”. Zauważyła jednak, że jak była nieprzytomna, jakaś zakonnica podała jej medalik. Sytuację tę widziałem osobiście. Siostra Maria Bernardyna wręczyła jej medalik Matki Bożej Niepokalanej. Po późniejszej rozmowie z siostrą Bernardyną, dowiedziałem się, że modliła się do patronki chorych bł. Matki Marii Angeli Truszkowskiej. Opisana przeze mnie sytuacja potwierdza ewangeliczny przypadek, iż często nie wiara chorego, ale wiara innych osób może spowodować interwencję Jezusa.
Dnia 10 października 2008 roku, w święto bł. Marii Angeli cała społeczność Kuchni Błogosławionej Matki Angeli uczestniczyła w spotkaniu z Siostrą Marią Matyldą, która w bardzo ciepłych słowach przedstawiła nam historię życia, służbę bliźnim i posłannictwo bł. Marii Angeli. Nadmieniła również, że za wstawiennictwem Błogosławionej wiele osób doznaje szczególnych łask. Siostra zachęciła nas do modlitwy w intencji chorych, biednych i samotnych. Poprosiłam siostrę Matyldę o modlitwę, o uzdrowienie mojej córki Izabeli, która od kilku dni miała niebezpieczne krwotoki. Moja intencja została włączona do nowenny za przyczyną bł. Matki Angeli, która była odprawiana w kaplicy sióstr. Ja również modliłam się w tej intencji. 12 października krwotoki ustały całkowicie. Pragnę dodać, że choroba była niebezpieczna. Za uzyskaną łaskę pragnę serdecznie podziękować bł. Matce Angeli. Moje serce raduje się. Wraz z moją córką Izabelą uwielbiamy Boga za dzieła, które czyni za przyczyną świętych i błogosławionych.
Błogosławiona Mario Angelo, nazywają Ciebie Patronką Chorych i rzeczywiście Nią jesteś. Wstawiasz się za nimi u Bożego tronu i wypraszasz potrzebne łaski. Ponieważ byłem naocznym świadkiem Twego pośrednictwa u Pana nieba i ziemi – pragnę zaświadczyć o tym wydarzeniu.
W 2004 r. zastępowałem na Oddziale Rehabilitacji Ordynator Grażynę S W dniu 25 sierpnia 2004 roku przywieziono na oddział nieprzytomną pacjentkę Iwonę Ł. z Oddziału Neurochirurgii w Rzeszowie. Pacjentka ta była czterokrotnie operowana z powodu złośliwego guza podstawy mózgu. Była całkowicie nieprzytomna, z ciężkim niedowładem spastycznym cztero- kończynowym, z niskim ciśnieniem tętniczym, wolną akcją serca o typie bradykardii, wzmożonym ciśnieniu śródczaszkowym, powodującym wgłębienie się pnia mózgu do otworu potylicznego wielkiego. Po konsultacji telefonicznej z lekarzem neurochirurgiem w Rzeszowie otrzymałem informację, iż jest to przypadek praktycznie beznadziejny Zostałem przez noc z pacjentką, kilkakrotnie udrażniałem przetokę mózgu, co podnosiło ciśnienie tętnicze. Nie było technicznych możliwości przeniesienia na Od- dział Intensywnej Terapii. Lekarz anestezjolog Maciej W. wielo- krotnie konsultował chorą. Na drugi dzień poprosiłem zaprzyjaźnione ze mną siostry felicjanki o odwiedzanie chorej i modlitwę o uzdrowienie. Siostra Maria Bernardyna i Siostra Maria Melania, pomimo podeszłego wieku, jeździły do chorej codziennie przez miesiąc, modląc się, a później rozmawiając z chorą. Proces regeneracji mózgu następował błyskawicznie, niedowłady ustąpiły, pacjentka odzyskała przytomność, wstała i po miesiącu zaczęła chodzić o własnych siłach.. Opuściła szpital 19 października 2004 roku.
Po dwóch latach rehabilitanci namówili pacjentkę, aby weszła do mojego gabinetu, z intencją pokazania diametralnie innego stanu fizycznego. W rozmowie poprosiłem ją, aby zgłosiła ten cud u sióstr felicjanek w Przemyślu. Odpowiedź jaką uzyskałem brzmiała: „może to był cud, może nie, zastanowię się”. Zauważyła jednak, że jak była nieprzytomna, jakaś zakonnica podała jej medalik. Sytuację tę widziałem osobiście. Siostra Maria Bernardyna wręczyła jej medalik Matki Bożej Niepokalanej. Po późniejszej rozmowie z siostrą Bernardyną, dowiedziałem się, że modliła się do patronki chorych bł. Matki Marii Angeli Truszkowskiej. Opisana przeze mnie sytuacja potwierdza ewangeliczny przypadek, iż często nie wiara chorego, ale wiara innych osób może spowodować interwencję Jezusa.