ŚDM Kraków
Z PAPIEŻEM FRANCISZKIEM
Gdy trzy lata temu usłyszałam, że Polska będzie gospodarzem kolejnych światowych dni młodzieży to bardzo się tym rozradowałam, choć na tamten czas wydawało mi się to wszystko nieco abstrakcyjne, jakoś nieosiągalne... Rok za rokiem upływał… młodzież się formowała i nabierała sił, aby jak najlepiej przygotować siebie, Kraków i Polskę do tych, myślę największych rekolekcji w historii naszego narodu – Światowych Dni Młodzieży.
Z wielkim upragnieniem, ciekawością i nadzieją oczekiwałam na koniec lipca. Ze zdumieniem patrzyłam na to co działo się wśród młodych, którzy przygotowywali się na spotkanie z Papieżem Franciszkiem. I to wszystko czego dane było mi doświadczyć w czasie odwiedzin Papieża do naszej Ojczyzny przerosło moje oczekiwania. Był to niezwykły czas… eksplozja radości i pokoju, która wypływała z potężnego tłumu, który z każdym dniem coraz obficiej wypełniał Kraków.
N iesamowita mieszanka młodych uśmiechniętych ludzi… tryskających energią i wiarą czerpaną
z Bożego Miłosierdzia. Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, który przeżywamy w Kościele stał się więc okazją dla wielu młodych zagranicznych pielgrzymów niesamowitą łaską, aby spotkać się w czasie Światowych Dni Młodzieży ze św. Janem Pawłem II i św. Siostrą Faustyną oraz bliżej ich poznać.
Jestem pod wielkim wrażeniem nie tylko niezwykłego wyznawania wiary przez młodych, ale również tych wszystkich ludzi, którzy zaangażowali się w służbę na rzecz bezpieczeństwa oraz organizacji porządkowych całego przebiegu spotkania z Ojcem Świętym.
Cały klimat tych szczególnych dni był przepełniony radością i pokojem. Młodzież pełna życia
i ideałów krzyczała na całe gardło ogłaszając Jezusa swoim Panem i Zbawicielem. Te okrzyki poszczególnych grup podnosiły moje serce ku Bogu i rozbudzały moją wiarę. Zresztą i my Felicjanki miałyśmy udział w tych okrzykach i radosnym śpiewie.
Młodzież kocha Ojca Świętego Franciszka. Widziałam jak oni za Nim szaleją, jak go słuchają jak modlą się za niego…
Papież Franciszek w czasie spotkania z nami na Błoniach 28 lipca mówił: „To jest dar z nieba, gdy możemy widzieć, jak wielu z was, z waszymi pytaniami, stara się zmienić istniejący stan rzeczy, gdy widzę jak bardzo jesteście żywiołowi. Kościół dziś na was patrzy. Więcej powiem – świat dzisiaj na was patrzy.
I chce się od was uczyć, aby odnowić swoją ufność w miłosierdzie Ojca, który ma zawsze młode oblicze
i nie przestaje zapraszać nas, abyśmy należeli do Jego Królestwa, które jest Królestwem radości, Królestwem wiecznego szczęścia, królestwem które zawsze prowadzi nas naprzód…”
Papież Franciszek wskazał nam sens wszystkiego: „Jezus Chrystus jest tym, który potrafi obdarzyć prawdziwą pasją życia, Jezus Chrystus jest tym, który prowadzi nas do tego, byśmy nie zadowalali się byle czym i dawali to, co w nas najlepsze; to Jezus Chrystus stawia nam wyzwania, zachęca nas i pomaga nam powstawać za każdym razem, kiedy uważamy siebie za przegranych. To Jezus Chrystus pobudza nas do podniesienia wzroku i do wzniosłych marzeń. To takie trudne – wstępować w górę, zawsze iść pod górę. Pod prąd. Ojcze, ja jestem słaby/słaba. Ja upadam. Ja się staram, wysilam, ale wiele razy upadam. Alpiniści, kiedy idą w górę, śpiewają piękną pieśń, która mówi mniej więcej tak: w sztuce podchodzenia, wspinania się to, co się liczy, to nie to, by nie upadać, ale żeby nie zostać w upadku. Jeśli jesteś słaby, jeśli upadasz, to popatrz trochę do góry, a tam jest ręka Jezusa, gotowa, która Ci powie „powstań, chodź”.
A jeśli jeszcze raz to zrobię? To samo. A jeśli jeszcze raz? To samo. A Piotr kiedyś pytał Pana „Panie ile razy mam przebaczać?”.”77 razy, czyli zawsze.” Ręka Jezusa zawsze jest gotowa, by nas podnieść, kiedy upadamy. Czy to rozumiecie?...”
Niezwykłe było w słowach Ojca Świętego, że On nieustannie z nami rozmawiał. Zadawał nam pytania i czekał aż na nie odpowiemy. Papież był bliski, otwarty i pokazał nam że bardzo mu na nas zależy.
Osobiście bardzo przeżyłam piątkową drogę krzyżową na Błoniach. Mile zaskoczył mnie profesjonalizm z jakim została ona przygotowana… Teksty odnoszące się do Bożego Miłosierdzia, filmy przedstawiające nam dzieła Miłosierdzia, prowadzone przez różne instytucje w trosce o ciało i duszę poszczególnych ludzi potrzebujących…to wszystko ukazywało mi jeszcze bardziej piękno współczesnego Kościoła. To, że każdy w nim ma swoje niepowtarzalne zadanie.
„Przemierzając Drogę Krzyżową Jezusa, odkryliśmy na nowo znaczenie upodobnienia się do Niego, przez 14 uczynków miłosierdzia. Pomagają nam one otworzyć się na Boże Miłosierdzie, prosić
o łaskę zrozumienia, że bez miłosierdzia człowiek nic nie może uczynić; bez miłosierdzia ja, ty, my wszyscy nic nie możemy uczynić. Spójrzmy najpierw na siedem uczynków miłosierdzia co do ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, grzebać zmarłych. Darmo otrzymaliśmy darmo dawajmy. Jesteśmy powołani, aby służyć Jezusowi ukrzyżowanemu w każdej osobie zepchniętej na margines, by dotknąć Jego błogosławionego ciała w człowieku wykluczonym, głodnym, spragnionym, nagim, uwięzionym, chorym, bezrobotnym, prześladowanym, uchodźcy, imigrancie. Tam znajdziemy naszego Boga.”
Każde słowo Papieża Franciszka przepełnione było troską o nas, troską o Kościół Święty… zresztą stać w wielkim tłumie i być świadkiem wydarzeń na Błoniach słyszeć na żywo głos zastępcy Chrystusa na ziemi, słuchać co chce powiedzieć nam Duch Święty, to wszystko dawało wielką radość…
Ostatnia noc i poranna Msza Święta na Brzegach Krakowskich to kolejny czas łaski,
w czasie której Pan pokazał mi jak jest wielki i jak bardzo troszczy się o tych, którzy Mu ufają. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, to On pomnaża nasze siły, panuje nad całym światem, nawet troszczy się
o potrzebne rzeczy, pogodę itp. To wszystko w tym dniu stało się rzeczywistością, na Campusie Miłosierdzia, gdzie wszyscy czuwaliśmy razem z Ojcem Świętym, słuchaliśmy świadectw, modliliśmy się wspólnie Koronką do Bożego Miłosierdzia. Wszyscy byliśmy zanurzeni w Miłość Jezusa w Jego Miłosierne Serce…
I te mocne słowa Papieża, że nie możemy być młodymi sparaliżowanymi.. „Kanapa szczęście” jest prawdopodobnie cichym paraliżem, który może nas zniszczyć najbardziej, bo po trochu, nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się ospali, ogłupiali, otumanieni...”, „Prawda jednak jest inna: kochani młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby „wegetować”, aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad. To bardzo smutne, kiedy przechodzimy przez życie nie pozostawiając śladu. A gdy wybieramy wygodę, myląc szczęście
z konsumpcją, wówczas cena, którą płacimy, jest bardzo i to bardzo wysoka: tracimy wolność.”
Choć nasze ciała były nieco wyczerpane wrażeniami i nie tylko…, to właśnie Papież dodał nam energii… Duch Święty przez jego słowa umacniał nas na to, co jeszcze było przed nami, czyli wspaniałą pielgrzymkę powrotną do centrum Krakowa i naszego lokum u Sióstr na ul. Mikołajskiej. To była prawdziwa eskapada w słońcu i deszczu. W pogodzie i burzy. W czasie której wszyscy staliśmy się braćmi i siostrami. Każdy każdego wspierał, pomagał i razem sprawnie dotarliśmy do celu… To były piękne chwile, które na zawsze pozostaną w sercu. Pragnę bardzo podziękować wszystkim Siostrom, które włożyły swoje staranie abyśmy mogły uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu i dały nam możliwość spotkania z Ojcem Świętym Franciszkiem. Cieszę się, że mogłam być świadkiem tej „Iskry Miłosierdzia”, a także być jej malutką cząstką. Niech Bóg będzie uwielbiony za wszystko co
w czasie tych dni się dokonało…
s. M. Stella Wąs
ŚWIATOWE DNI WSPANIAŁEJ MŁODZIEŻY
– właśnie tak powinno nazywać się to niezwykłe spotkanie młodych chrześcijan z całego świata, które miało miejsce w Krakowie w dniach od 25 do 31 lipca 2016 r. Miałam to szczęście, by doświadczyć wielkiej wspólnoty wiary i być jej częścią. Wraz
z grupą młodzieży z Gliwic uczestniczyłam w Spotkaniu Młodych, doświadczałam wielkiej radości, szczerej życzliwości i głębokiej wiary ludzi, którzy pochodzili z różnych krajów, odmiennych środowisk, reprezentowali różnorakie grupy społeczne, posługiwali się niezrozumiałymi językami, a to co było ich cechą wspólną, to wiara w Jedynego Boga oraz chęć spotkania z Ojcem Świętym Franciszkiem właśnie na naszej polskiej ziemi. Przyglądałam się tym młodym, a czasem starszym lecz „młodym duchem” ludziom, z zaciekawieniem i podziwem. Wielu spośród nich dzieliło się, ile trudności musieli pokonać, aby tu przyjechać i być świadkami Jezusa. Wielu też mówiło, że przyjechali, aby się napełnić – a rzeczywiście było czym…
D roga Krzyżowa na krakowskich Błoniach, adoracje w Kościołach, różne koncerty, spotkania – niesamowicie bogaty program i ten jego najważniejszy punkt, czyli Msza Święta z Papieżem w Brzegach, poprzedzona wieczorną adoracją.
Największym przeżyciem dla mnie była niesamowita cisza, prawie dwóch milionów ludzi podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu właśnie
w Brzegach, tak po prostu pod „gołym” niebem.
Ten ogromny, rozkrzyczany tłum w jednej chwili
w pełnej ciszy, rozmodleniu, w postawie klęczącej
– adorował Jezusa.
Bardzo pozytywnym doświadczeniem dla mnie osobiście, było spotkanie pielgrzymów niepełnosprawnych fizycznie ze Słowacji, którymi opiekowali się młodzi Bracia Franciszkanie, a którzy spędzili całą noc w naszym sąsiedztwie. Patrząc na nich uświadomiłam sobie, że dla ludzi, którzy posiadają wielkie pragnienia, nie ma rzeczy nieosiągalnych. Nasi słowaccy przyjaciele byli tego najlepszym przykładem.
Właściwie o przeżyciach, których doświadczyłam w czasie tych kilku dni można by napisać książkę – nocowanie w namiotach tak po franciszkańsku - wraz z mrówkami, a po deszczu ze ślimakami, niesamowity upał, a potem równie niesamowita ulewa, nocowanie pod gołym niebem w Brzegach, wkoło tłum, ogromnie długie kolejki - wszędzie, błoto, błoto i znów błoto…
Jednak najważniejsza była atmosfera – tego czasu, miejsca… i ta naprawdę WSPANIAŁA MŁODZIEŻ również Polska.
Niech Bóg będzie uwielbiony za ten piękny czas i wszystko to, co stało się także moim udziałem.
s. M. Michalina Dobry
CHWAŁA PANU ZA TEN CZAS!
Kiedy znalazłam się w tłumie rozśpiewanych, roztańczonych i pełnych radości młodych ludzi ogarnęło mnie takie szczęście, że pomyślałam sobie: „ Panie Boże, to co dopiero będzie w niebie? ”.
Światowe Dni Młodzieży były dla mnie długo oczekiwanym wydarzeniem, w którym uczestniczyłam pierwszy raz w życiu. Będąc nowicjuszką miałam świadomość bycia świadkiem Chrystusa już przez sam ubiór, dlatego towarzyszyło mi pytanie: „Czy jestem na tyle dojrzała i dam świadectwo wiary, będąc wśród młodych?”. Wtedy w moich rękach znalazł się „pakiet pielgrzyma”, a w nim książka pt. : ”JEZUS UFA TOBIE” i to mnie uspokoiło. Czułam nawet bardziej, że Pan sam dokona tego, czego chce, a mnie wzywa jedynie do współpracy i życia w wolności dzieci Bożych.
Wielką radością było dla mnie tak liczne przybycie sióstr felicjanek z różnych prowincji oraz narodowości. To spotkanie młodych wzmocniło we mnie potrzebę wspólnoty oraz pokazało moc płynącą z modlitwy Kościoła, który nas łączy. Cieszę się, że jestem Jego cząstką. Odkryłam też życie konsekrowane jako wstawianie się za moimi braćmi i siostrami do Boga, a kiedy ludzie sami prosili
o modlitwę to tylko potwierdzili mi o tej potrzebie. Wielu młodych ludzi złożyło wobec mnie swoją postawą świadectwo głębokiej wiary, np. podczas katechezy i Mszy świętej na stadionie „Cracovia”, gdzie zadawali pytania, modlili się otwarcie i w pełni uczestniczyli w Eucharystii. W tych dniach doświadczyłam ogromnej życzliwości ze strony tych, których nie znałam, a każde spotkanie było piękne
i ubogacające. Miłym zaskoczeniem było obdarowywanie się pamiątkami przywiezionymi przez pielgrzymów z różnych krajów i chęć poznania siebie nawzajem.
Moment kiedy papież Franciszek pojawił się wśród nas był niezwykły, bo chociaż go nie widziałam tak dokładnie i nie zawsze było tłumaczone to, co mówił, to czułam, że jest inaczej kiedy jest wśród nas. Przyniósł dużo pokoju, nadziei i jego słowa trafiały do mojego serca. Najbardziej cieszyłam się z czuwania nocnego i tego, że na Capusie Misericordie dostąpiłam łaski sakramentu spowiedzi. Szukałam po ciemku kapłana i kiedy zdecydowałam się poprosić tak „w ciemno o spowiedź” to czułam się poprowadzona jak owca przez pasterza. Chwała Panu za ten czas! Za deszcz łaski, za radość, za Polskę i każdego spotkanego człowieka!
s. M. Lidia Studniak